gatunek: komedia, dramat
produkcja: Wielka Brytania
Tym razem w rolach głównych Drew Barrymore i Toni Collette, czyli popis aktorski dwóch uwielbianych i wielokrotnie nagradzanych aktorek.
Film zrobiony jest bez taniej ckliwości i schematycznych banałów, za to z dużym dystansem i niepowtarzalną energią. Film o przyjaźni, kobietach i ich szaleństwach. Przezabawny, kolorowy, ciepły, autentyczny i urzekający. „Już za Tobą tęsknię” to wspaniała celebracja przyjaźni, która nigdy nie zostanie przerwana, nawet gdy życie płata niespodziewane figle.
Koniecznie proszę zobaczyć zwiastun!
https://www.youtube.com/watch?v=h1raWdXWzRA&feature=youtu.be
premiera: 13 maja 2016
czas: 112 min.
recenzja filmweb:
autor: Ludwika Mastalerz
Dobiegająca czterdziestki Jess skręca się z bólu i złorzeczy na pielęgniarkę w szpitalu na oddziale położniczym. Najbardziej ubolewa nad tym, że w jednej z najtrudniejszych chwil w życiu nie ma przy niej najlepszej przyjaciółki. Genezę przyjacielskiego zaniedbania poznajemy w migawkach: nierozłączne od podstawówki, razem przeżywały pierwszy pocałunek, seks, alkoholowe upojenie i test ciążowy. Co się stało, że akurat dziś zabrakło Milly?
Zazwyczaj, gdy mówi się, że historia pokazywana jest w filmie jako kolekcja pocztówek znad krawędzi czy zdjęć z rodzinnego albumu, nie jest to komplement. Jednak twórcy”Już za tobą tęsknię” z rozmysłem wybrali ten sposób opowiadania, udowadniając tym samym, że nie ma złych konwencji, tylko złe realizacje. Historię nietuzinkowej przyjaźni w formie „foto story” dostajemy więc nie tylko w prologu; poczucie fragmentaryczności nie opuszcza nas przez cały seans. Niemal w każdej scenie kobiety robią coś po raz pierwszy, ale w większości przypadków nie są to miłe inicjacje. Egocentrycznej Milly, lubiącej być w centrum uwagi, złośliwość losu „podarowała” nowotwór piersi. Teraz kobieta nie musi się nawet starać, by robić wokół siebie szum – rodzina, koleżanki z pracy i oczywiście przyjaciele są na jej każde skinienie. Jess od lat próbuje zajść w ciążę, odkłada jednak na później wyniszczającą terapię hormonalną – nie chce, aby cokolwiek odrywało ją od coraz bardziej chorej przyjaciółki.
Wydaje się, że film będzie nieubłaganie zmierzał w stronę konwencjonalnego melodramatu rozpisanego na dwie życiowe tragedie dwóch skrajnie różnych kobiet połączonych nieco toksyczną relacją. I faktycznie pojawiają się w filmie klisze: podchmielone czterdziestki śpiewające w taksówce hity z lat dziewięćdziesiątych, wstydliwe chowanie wypadających włosów na firmowym spotkaniu, matka-artystka, która udaje, że jesień życia to tak naprawdę druga wiosna. Twórcy jednak zaskakująco skutecznie obracają je na swoją korzyść. A to dzięki rzadko dziś spotykanemu w kinie harmonijnemu współistnieniu humoru i smutku, zapewniających emocjonalny realizm i synkopowaną intensywność, również w warstwie wizualnej. Najpoważniejsza kłótnia miłośniczek „Wichrowych Wzgórz” musi oczywiście odbyć się na wrzosowiskach w Yorkshire, a rozmawiając o nadchodzącej śmierci, muszą patrzeć na umierającą późnojesienną przyrodę. Twórcy nie idą też na skróty na drugim planie, mężowie bohaterek mają swoje racje i własny język – łatwo wyobrazić sobie, że to oni mogliby być głównymi bohaterami filmu.
Przerysowanie kolejnych scen – żonglowanie filtrami, perspektywą czy kompozycją kadru – zdradza pełną świadomość użytych środków, wpisując kolejne polaroidy w narracyjną ramę. Humor nie ma tu równoważyć dramatu, ale wybrzmiewać z nim równocześnie. Kamera nie odwraca się od body horroru, któremu cały czas akompaniuje angielski cięty dowcip: instynkt macierzyński zmienia Jess w napuchniętą rozpłodówkę, zaczynającą szczerze nienawidzić swojego ciała, a marniejąca w oczach Milly osuwa się konsekwentnie w otchłań – ze zgrabnej, pewnej siebie kobietki na najwyższych obcasach przeistacza się w pokryte bliznami, zgarbione widmo z hospicjum. Przewrotnie cielesne cierpienia są tu tylko pretekstem do opowiedzenia przejmującej historii przyjaźni – tej przedziwnej relacji, której największa romantyczna czy rodzinna miłość nie jest w stanie zastąpić, w której jedno szalone poświęcenie jest w stanie naprawić lata zaniedbań, a podobne poczucie humoru zamienić najczarniejszą chwilę w obciachowy festyn.