Jasiek Borkowski – jeśli jest na świecie człowiek, któremu do twarzy na scenie z trzydziestoma dziewięcioma stopniami gorączki, a mówiąc mu, że wyglądał na scenie żałośnie, masz na myśli tylko dobre rzeczy, to jest nim właśnie Jasiek. Komik o najsmutniejszych oczach, bardzo spokojnej manierze oraz ciekawej stylistyce. Jaśka znakiem rozpoznawczym są: łysa głowa, czapka z daszkiem i dresy. Zawsze i wszędzie. Widziano zdjęcie Jaśka w garniturze, bo był na ślubie czyimś. Widziałem je i stwierdzam, że w dresach wygląda lepiej.
Jasia nie idzie porównać z żadnym komikiem, jest wydarzeniem samym w sobie, jednym z najbardziej oryginalnych zjawisk w polskiej komedii. Mimo, że język jego komedii daleki jest od wolnego od wulgaryzmów, to nie czuje się ich. Nienachalne i nieoczywiste żarty są dla niego czymś tak normalnym jak oddychanie.
Rafał Banaś – raz w życiu znalazłem się w sytuacji, że wziąłem telefon do ręki i napisałem do Rafała SMS-a o treści: “Właśnie mijałem typa wyższego od Ciebie. Bez beki.”
Bez beki, jaki on jest wielki. Znam lokale, które miałyby problem, żeby go pomieścić, a na pewno kilka razy byłem świadkiem jak światło było ustawiane specjalnie pod Rafała. No i dobrze, że jest taki wysoki, bo gdzieś trzeba pomieścić te pokłady zajebistego poczucia humoru. Lekko abstrakcyjny, lekko agresywny. Eks-nauczyciel, więc nic dziwnego, że chodzi nieco wytrącony z równowagi. Rafał dużo gra mimiką, akcentowaniem wypowiedzi, rozważaniem “co by było gdyby” i należy do tej tej części komików, którzy lubią się trochę poużalać nad swoim losem i głupotą innych. No i nic dziwnego, to mądry facet jest. No ale na ulicy bym go nie poznał, ma absolutnie twarz everymana. A szkoda, bo to fajny kolega.